Pozytywna Mamuśka dba o siebie i innych

5 min czytania

Z Joanną Murzyn, właścicielką firmy UFAM Ubezpieczenia i Finanse, i mamą dwójki dzieci rozmawia Agnieszka Kacprzyk

Kiedy pierwszy raz pomyślałaś o tym, że chcesz być mamą?

Od zawsze wiedziałam, że chcę mieć rodzinę. Dlatego kiedy szłam do szkoły średniej, już wtedy wybierałam zawód, który wydawał mi się idealny dla przyszłej żony i mamy. Poszłam do technikum ekonomicznego z myślą o pracy w rachunkowości. Mojego męża poznałam w wieku 17 lat i bardzo szybko zaczęliśmy planować wspólną przyszłość.

Ale z twoich różnorakich doświadczeń zawodowych, księgowość to tylko epizod.

To prawda, do Działu księgowości w firmie spedycyjnej trafiłam dopiero, kiedy miałam już dwójkę dzieci. Lecz kiedy córka była w przedszkolu, a syn w żłobku, oboje tak często chorowali, że co chwila chodziłam na zwolnienia lekarskie. Nie czułam się dobrze ze świadomością, że koleżanki muszą wykonywać za mnie pracę. Wtedy zrozumiałam, że taki sztywny etat to nienajlepsze rozwiązanie dla mamy.

Czego próbowałaś zanim znalazłaś swoje miejsce na rynku pracy?

Pracowałam od zawsze, dla mnie niezależność i samodzielność były niezwykle istotne od kiedy pamiętam. Podczas zaocznych studiów znalazłam zatrudnienie w markecie spożywczym, ale po zaledwie dwóch tygodniach pracy na kasie, poproszono mnie, abym stworzyła sama sobie stanowisko pracy i zajęła się fakturowaniem. Okazało się, że wielu próbowało się tego podjąć, ale nikt nie był w stanie wykonać takiego nawału roboty w 8 godzin dziennie. Mnie pierwszej się to udało! Jednak szybko zorientowałam się, że to pierwsze i ostatnie wyzwanie na tym stanowisku. Dlatego, kiedy pojawiła się kolejna propozycja pracy – skorzystałam z niej. Na krótko zostałam kierownikiem sklepu z farbami, ale niestety inwestor przeszacował swój biznes i dość szybko zamknął swój sklep.


Potrzebowałam pieniędzy, więc przeprowadziłam się do Olsztyna, gdzie dostałam pracę w call center. Wszyscy narzekają na takie miejsca, ale ja znajdowałam wiele pozytywów – miałam obowiązkowe przerwy co pół godziny i kończyłam pracę punktualnie o szesnastej! Wtedy dla mnie priorytetem był nie tylko rozwój, ale i pieniądze, dlatego nie bałam się zmieniać pracy – chciałam zdobywać doświadczenia i próbować wszystkiego. Pracowałam w sklepach spożywczych, w skate shopie, a kiedy wzięliśmy z mężem ślub, kończyłam już licencjat, więc zaczęłam przygotowywać się do roli mamy. W chwili gdy na świat przyszła Luiza, wiedziałam już, że nie chcę wrócić na etat.

Jeśli nie etat to co?

Z półrocznym dzieckiem na ręku otworzyłam sklep z nocną konfekcją. Z córką biegałam po urzędach, jeździłam po towar, zabierałam do sklepu i wciąż się uczyłam! Ale kiedy zaszłam w kolejną ciążę i jednocześnie pisałam pracę magisterską oraz prowadziłam angażujący biznes, doznałam kolejnego olśnienia – nie o taki biznes chodziło.

Czyli etat nie – biznes też nie. Co zrobić z tym fantem?

Wtedy jeszcze byłam w fazie poszukiwań. Ponownie spróbowałam wspomnianego już etatu w księgowości, ale choroby dzieci nie dały mi szans się rozwinąć na tym stanowisku, więc byłam zmuszona szukać dalej. Dziś jestem im za to wdzięczna, bo gdyby nie one, może zatrzymałabym się na którymś z tych przystanków. Pewnego dnia poszłam ubezpieczyć dom i wtedy jakiś dzwoneczek zadzwonił w mojej głowie. Może to jest właśnie to? Porozmawiałam z kobietą, która pracowała w firmie ubezpieczeniowej i umówiłyśmy się, że spróbuję. Najpierw pół roku uczyłam się w domu, jeździłam na szkolenia, czerpałam wiedzę od menagerów na własny koszt. Zaangażowałam swój prywatny czas, by zdobyć zawód. Złożyłam wniosek o dofinansowanie na otwarcie działalności gospodarczej, niestety został odrzucony. Porażka nie podcięła mi skrzydeł, wcześniej wspomniana kobieta zaproponowała mi pracę, ponieważ sama była w ciąży i potrzebowała pracownika, a ja chciałam spróbować pracy w branży ubezpieczeniowej. Nie była to jednak praca jak w innych agencjach, nie było tu bazy klientów, wykorzystując swoje kontakty tworzyłam własną. Po narodzinach dziecka szefowej zrezygnowałam z pracy i otworzyłam własną firmę. Niedługo minie cztery lata, od kiedy jestem na rynku, a od dwóch lat mam już własnych pracowników i biuro poza domem.

Dlaczego właśnie ubezpieczenia okazały się strzałem w dziesiątkę?

To niezwykle elastyczna branża – idealna dla kobiet. W ubezpieczeniach mogłam sama wybierać godziny pracy, wykonywać swoje zawodowe obowiązki, będąc z dziećmi w domu. Poza tym ja odnalazłam w tym zawodzie powołanie. Nie sprzedaję ludziom iluzji, nie naciągam nikogo na drogie polisy, z których w razie czego nie ma pożytku. Wiem, że taki stereotyp ubezpieczyciela funkcjonuje. Swoją pracę zawsze zaczynam od tego, żeby najpierw przeanalizować dotychczasowe polisy klienta, potem zastanowić się nad jego realnymi potrzebami, aby dopiero na końcu wybrać najlepszą opcję. I każdą polisę przedstawiam, zaczynając od tzw. wykluczeń, czyli mówię jasno, w jakich warunkach polisa nie będzie działać. Jestem młoda w tym środowisku, ale bardzo szybko zyskuję zaufanie ludzi. Mam 99% wznowień polis, a ten jeden procent dotyczy historii, w których ktoś sprzedał dom lub samochód albo z jakiegoś innego względu rezygnuje w ogóle z ubezpieczenia. Cały czas się szkolę, rozwijam, wyjeżdżam w delegacje.

A co na to Twoi bliscy?

Ależ oczywiście, że spotykałam się z nieustającymi namowami: „Asiu zostań w domu!”, „Matka powinna być z dziećmi”, lecz ja wiedziałam swoje i nie poddałam się stereotypom. Chciałam się rozwijać i być niezależna. Dzięki temu moje dzieci mają bliskie relacje ze swoim tatą – są śmiałe, otwarte i łatwo nawiązują kontakty z innymi dorosłymi. Kiedy wyjeżdżam na szkolenie, nie przeżywają dramatu. Dopiero z perspektywy czasu widać, ile na tym wszyscy zyskali – właśnie dlatego, że zostawali sami, mąż zbudował z dziećmi wspaniałą więź. Jakiś czas temu pan sprzedający w sklepie z zabawkami opowiedział mi swoją historię. Kiedy był kilkuletnim chłopcem, jego mama trafiła na trzy tygodnie do szpitala, a on tak silnie przeżywał rozstanie, że miał już początki choroby sierocej. Dlatego namawiam wszystkie mamy: wychodźcie z domu, do pracy, do przyjaciół, realizujcie swoje pasje tak, aby tata też czasem kąpał i usypiał dzieci samodzielnie. Bądźcie oboje pełnoprawnymi rodzicami!

Jesteś wspaniałą pozytywną mamuśką i kobietą, wokół której zgromadziło się kilka tysięcy Pozytywnych Mamusiek z Olsztyna. (mowa o grupie na FB Pozytywne Mamuśki Olsztyn)

Ta grupa to trochę przypadek. Pochodzę z Chorzel koło Przasnysza i kiedy sprowadziliśmy się z mężem do Olsztyna, zamieszkaliśmy w dzielnicy emerytów. Pojawiało się pierwsze dziecko, a ja nie miałam tu ani rodziców, ani przyjaciółek, nie znałam miasta i czułam się totalnie bezradna. Założyłam więc grupę, która w przeciwieństwie do wielu istniejących grup, miała być wolna od ocen, krytyki, nieproszonych rad. Chodziło mi o wsparcie.

Wierz mi, że jeśli chcę dowiedzieć się, w jakiej Biedronce jest promocja, gdzie znajdę najlepszego pediatrę albo który dentysta przyjmuje na NFZ, Mamuśki zawsze staną na wysokości zadania.

To prawda! Ale jeśli któraś nie przestrzega regulaminu, musi się liczyć z tym, że będzie usunięta. Wyprosiłam z grupy wiele moich koleżanek, ale one wiedzą za co. Dzięki Mamuśkom udało się pomóc wielu potrzebującym Mamom i dzieciakom. Wiele cennych wskazówek otrzymałam w chwili, kiedy zakładałam firmę, a nawet, gdy bałam się jeździć samochodem. Dodajemy sobie nawzajem otuchy i o to chodzi. Bo my – Mamy – szczególnie potrzebujemy dobrego dopingu. Dzieci nie mają być dla nas kłopotem, ale częścią życia, która nas napędza do działania, a nie hamuje.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Obserwuj nas

Kontakt

kontakt@mamawracadopracy.eu
tel. 783-032-114

Wsparcie udzielone przez Fundację Fundusz Współpracy w ramach projektu „Ścieżki współpracy – wsparcie dla podmiotów wdrażających współpracę ponadnarodową” współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Programu Operacyjnego Wiedza Edukacja Rozwój.

© 2020 • by Softathlon