Z Megitzą, czyli Gosią Babiarz, mamą dwójki dzieci rozmawia Agnieszka Kacprzyk
Czy będąc małą dziewczynką, wyobrażałaś sobie, że będziesz żyć z muzyki?
Marzyłam o śpiewaniu i graniu, ale wtedy ludziom kojarzyło się to z graniem w karczmie, co dziewczynom nie za bardzo wypadało. Dlatego zdecydowałam, że będę kardiologiem, chciałam leczyć ludzkie serca. Poszłam do liceum na profil biologiczno-chemiczny. Uczyłam się bardzo dobrze, dodatkowo od 12. roku życia pracowałam, bo wtedy nikt dzieci nie trzymał pod kloszem. Chciałaś mieć nowe buty, musiałaś sobie na nie zarobić. Grywałam więc w karczmach, sprzątałam, pomagałam w zaprzyjaźnionych gospodarstwach. A od 14. do 16. roku życia miałam stałe zatrudnienie w charakterze kelnerki. Łączyłam szkołę i pracę, ale moje serce wyrywało się do wielkiego świata, który znałam jedynie z książek. Kochałam moją wioskę u podnóża Tatr, zaś oczy chciały zobaczyć więcej. Dlatego postanowiłam, że wyjeżdżam do Ameryki kiedy miałam 16 lat.
Byłaś przed maturą, nie osiągnęłaś nawet pełnoletniości!
Ale byłam samodzielna, uparta i ambitna. W USA poszłam do szkoły i do pracy. Ukończyłam tam High School i złożyłam papiery na medycynę. Jako świetna uczennica miałam stypendium naukowe i obiecującą perspektywę, ale wszystko legło w gruzach wraz z atakiem na WTC 11 września 2001 roku. Zmieniło się wtedy prawo migracyjne i Stany zablokowały wydawanie wiz studenckich nawet dla wybitnych imigrantów. Poszłam więc do pracy i jak na kobietę pracującą, która żadnej pracy się nie boi – brałam każdą robotę. Byłam ochroniarzem, dealerem samochodowym, otworzyłam swoją firmę sprzątającą, zostałam tłumaczem przysięgłym, ale moje dawne marzenie o muzyce wciąż się we mnie tliło. I w 2008 roku wylądowałam na scenie za sprawą człowieka, który we mnie uwierzył bardziej niż ja sama – Andreasa Kapsalisa. „Bądź sobą, nie ukrywaj folkloru i swojego pochodzenia, bo to czyni Cię wyjątkową. Jeśli jesteś sobą, jesteś niepowtarzalna, a to daje ogromne szanse na sukces” – powiedział. A ja poszłam za jego radą – rzuciłam dotychczasowe zajęcia i zaufałam sobie. Zaczęłam występować.
To brzmi jak bajka!
I to była bajka, choć wcale nie różowa. Nie zarabiałam dużych pieniędzy, moja stopa życiowa drastycznie się obniżyła, koszt wydania płyty był kolosalny, ale za to zjeździliśmy całe Stany Zjednoczone. Graliśmy wszędzie – w kafejkach, teatrach, na ulicy, poznałam Amerykę jak mało kto spoza kontynentu.
Teraz jeszcze czekam, aż na arenę wkroczy książę.
I wkroczył! Zjawił się u znajomych na weselu. Znałam go jedynie z opowieści, wiedziałam, że ze swoim zespołem grywa na całym świecie. Zakochaliśmy się w sobie od razu i przez kolejne długie miesiące utrzymywaliśmy związek na odległość, a w 2012 przeprowadziłam się na stałe do Polski i dziś tworzymy już czteroosobową rodzinę.
Jak zmieniło się Twoje życie, od kiedy masz męża i dzieci?
Wyznaję starożytną mądrość, że z każdym dzieckiem również kobieta rodzi się na nowo. Z każdym dzieckiem staję się jeszcze bardziej silna, a moja miłość rośnie. Mam dwójkę cudownych dzieci, które dają mi energię i jeszcze podsycają mój twórczy ogień. Żadne z nas nie zrezygnowało ze swoich pasji, co więcej, nasze dzieci są cały czas przy nas. Zabieramy je wszędzie ze sobą i już wiemy, że wybierzemy edukację domową zamiast tradycyjnej nauki w szkole.
Co Was skłoniło do podjęcia takiej decyzji?
Pamiętam swoją szkołę i to, jak traktowano w niej uczniów, którzy dziś są wybitnymi specjalistami w swojej dziedzinie. I wtedy, i dziś bycie indywidualistą w szkole, wiązało się z kłopotami. System od zawsze promował przeciętność, a proces wychowawczy opierał się na zastraszeniu, zahukaniu i pozbawianiu własnego zdania. A to się kłóci z moją filozofią rodzicielstwa – chcę, aby moje dzieci czuły się akceptowane i wiedziały, że świat stoi przed nimi otworem, niezależnie, ile popełnią błędów, zawsze mogą próbować, bez lęku przez społeczną oceną.
Co jest Twoim macierzyńskim priorytetem?
Mój priorytet zarówno macierzyński, jak i ludzki to ujrzeć sercem drugiego człowieka, zauważyć i zrozumieć jego prawdziwe potrzeby. Nie oceniać, ale współodczuwać i wspierać, nie narzucając swojego zdania. Uszanować czyjąś odmienność. To trudne.
Żałujesz czasem, że nie leczysz ludzkich serc?
Wierzę, że muzyka nasze serce otwiera, a to już blisko do kardiologii, prawda?