Mamo, zaopiekuj się sobą

5 min czytania

Z Adrianną Trzepiotą, mamą Tosi i pisarką rozmawia Agnieszka Kacprzyk

Jak wyglądał początek Twojej drogi zawodowej?

Z miłości do języka ukończyłam filologie polską, studia licencjackie, dzienne na Uniwersytecie Warmińsko – Mazurskim. Już będąc na drugim roku studiów, podjęłam pracę na pół etatu w firmie doradczo szkoleniowej. Studiowałam i pracowałam na zlecenie, a kiedy na trzecim roku studiów zamieszkała we mnie córcia, mój ówczesny pracodawca obdarował mnie umową o pracę. Tak. Brzmi to jak scenariusz wyjęty wprost z filmu, ale właśnie tak było. Urodziłam kilka tygodni po obronie licencjatu i będąc świeżo na urlopie macierzyńskim, od razu złożyłam dokumenty na studia magisterskie w Warszawie, bo tam wspólnie z mężem (jeszcze jako dwoje studentów) zdecydowaliśmy się zamieszkać.  Przede wszystkim ze względu na dalszy rozwój naukowy mojego męża wyprowadziliśmy się z rodzinnych Mazur. Dla mnie były to bardzo trudne decyzje, ponieważ jestem bardzo mocno związana z regionem Warmii i Mazur. Wrosłam w tę ziemię i mam tu zapuszczone korzenie, których po prostu nie da się wyrwać.

Czy pojawienie się córki wpłynęło na Twoją pracę?

Jak już wspomniałam córka spadła nam z nieba jeszcze na studiach, ale gdyby nie ona pewnie nie zaczęłabym pisać książek. Nie ukrywam, że było ciężko. Po półrocznym urlopie macierzyńskim wróciłam do pracy, ale mogłam pracować z domu. Więc od poniedziałku do piątku pracowałam i zajmowałam się dzieckiem na zmianę z mężem. W weekendy najczęściej córka zostawała z tatą, który studiował i pracował dziennie, więc ja biegłam na uczelnię i pamiętam jak między zajęciami odciągałam mleko z piersi do butelek. Ten czas to było dla nas istne szaleństwo. Do tej pory się zastanawiam, jak udało się połączyć te wszystkie zajęcia. Ale nauczyłam się wtedy jednego, że nie ma rzeczy niemożliwych. Jeśli człowiek się na coś uprze to osiągnie ten cel.

Pamiętasz, co mówiła rodzina? Zachęcali Cię do nauki, do rozwoju?

Nie. Wręcz przeciwnie. Rodzina radziła, żebym została w domu z dzieckiem i najpierw ją odchowała, a potem skończyła studia. Dobrze wiedziałam, że jak zrobię sobie przerwę,  to będzie mi ciężko później wbić się w tryb nauki. Tak podpowiadała moja intuicja. Nie docierały do mnie żadne argumenty, bardzo mocno się zawzięłam i marzyłam o skończeniu studiów. Przekonania społeczeństwa najczęściej są takie, że jak kobieta od razu po urlopie albo nawet w trakcie wraca już do pracy to znaczy, że jest wyrodną matką. Nic bardziej mylnego. Każda z nas ma zupełnie inny charakter i do szczęścia jest jej potrzebne zupełnie co innego. Mnie był potrzebny tytuł magistra. A mam też koleżanki, które dopiero po urodzeniu drugiego czy trzeciego dziecka, zdecydowały się na podjęcie pracy czy studiów. I jest im z tym dobrze. A to chyba jest najważniejsze, żeby NAM MATKOM było dobrze gdzieś tam w środku. Pamiętam, że też miałam ogromne wyrzuty sumienia, z powodu zbyt małej ilości pokarmu. Moja córcia była wiecznie głodna i płacząca, presja społeczeństwa i rodziny na moje karmienie piersią była ogromna, a ja po prostu tego pokarmu nie miałam. Dziecko płakało,  ja byłam sfrustrowana, aż w końcu podałam jej butelkę z mlekiem. Podobno mleko jest w głowie… a ja powiem: tak. W głowie jest wszystko, ale jeśli matka jest sfrustrowana, zniechęcona, jest kłębkiem nerwów, niedosypia, czuje się jak wrak, to nie ma nic gorszego niż słuchanie dobrych rad. Mnie i moją córkę butelki z mlekiem uratowały.

Jak dziś łączysz pracę i macierzyństwo?

Trzy miesiące temu złożyłam wypowiedzenie w pracy. Przez szereg lat byłam Specjalistą do spraw eksportu w bardzo dużej firmie kosmetycznej. Codziennie wstałam o 6.00 o 17.00 wracałam, zajmowałam się dzieckiem i sprawami domowymi. Po pracy też chodziłam na treningi capoeira – brazylijskiej sztuki walki. Sport jest bardzo ważny w moim życiu. Jednak żeby to wszystko ze sobą pogodzić, w każdy weekend wstawałam o godz. 5.00 rano żeby pisać, bo tylko wtedy miałam na to czas. Pisałam zawsze i wszędzie, gdzie się tylko dało. Niejednokrotnie ten tryb życia przypłacałam zdrowiem. Oczywiście w opiece nad dzieckiem pomaga mąż, ale nie ukrywajmy w pierwszych miesiącach życia, dziecko jest uzależnione od matki chociażby ze względu na pory karmienia. Mam wrażenie, że w tym okresie najbardziej potrzebna jest opieka NAD MATKĄ, a nie nad dzieckiem. Każda mama poradzi sobie ze swoim maleństwem, więc zrobienie obiadu czy zakupów w ciągu dnia może taką mamę odciążyć. Obecnie od trzech miesięcy poświęcam się całkowicie pisaniu i domu, więc dużo łatwiej jest wszystko ze sobą pogodzić, ale na moment, w którym jestem teraz bardzo ciężko pracowałam przez długie lata.

Pewnie znasz taki termin jak „mama wystarczająco dobra”?

Mama wystarczająco dobra? W mamie najważniejsza jest jej wewnętrzna KOBIETA. Dlatego też kiedy mnie moja kobiecość opuściła (z nadmiaru obowiązków, które na siebie nakładałam) stałam się miast młodej mamy, staruchą, której ze zmęczenia myliła się noc z dniem. W momencie największego kryzysu macierzyńskiego i zawodowego przyszła do mnie myśl, że jak tylko będę się poświęcać obowiązkom domowym i zarabianiu to wewnętrznie zacznę gnić… jak taki niezaopiekowany, a już dojrzały owoc. Więc choćby cały świat miał stanąć na głowie, próbowałam w ciągu dnia wyrywać te 30 minut dla siebie i swojego pisania. Nie było to łatwe, czasami okraszone kłótniami kończącymi się trzaskaniem drzwiami. Tak. To tak czasem wygląda, że jak stawiamy granice i mówimy „dość” pojawiają się  różne zwroty akcji. Albo sadzałam dziecko przed komputerem i włączałam jej na godzinę bajki, żeby się czymś zajęła, a ja w tym czasie pisałam. Chciałabym żeby każda mama w takiej sytuacji mówiła sobie, że TO NIC ZŁEGO. ŻE JEJ ROZWÓJ TEŻ JEST WAŻNY, WIĘC MUSI MIEĆ CZAS DLA SIEBIE.

A co dla Ciebie najważniejsze jest w macierzyństwie?

Najważniejsze w wychowywaniu dzieci jest dziecko… czyli czas, który mu poświęcamy. Lepiej jest poświęcić godzinę albo dwie na uważną z nim zabawę, niż cały dzień nie robiąc z nim nic. Kluczowym momentem dla mnie, kiedy zdecydowałam się złożyć wypowiedzenie był dzień, w którym przyszłam z pracy i moje dziecko zaciągnęło mnie do swojego pokoju i zaczęło opowiadać, co się działo w szkole, a ja jej nie słyszałam. Patrzyłam na nią, widziałam, że rusza ustami, że jest czymś podekscytowana, patrzyłam na nią i myślałam o tym, żeby dała mi spokój, bo jestem tak zmęczona, że zaraz się przewrócę. Ona chciała rozmawiać, a ja jej nie słyszałam, nie miałam siły na tę rozmowę, więc nie powiedziałam nic. Na co moja Tosia „Idź już. I tak mnie nie słuchasz” – zabolało bardzo. Jeżeli taki stan powtarza się permanentnie, to nie może to tak wyglądać. Pamiętam też, że wieczorami czytywałam jej książki przed zaśnięciem i jak kończyłam, to nie wiedziałam, o czym była książka. Czytałam machinalnie, składałam litery w zdania jak cyborg, jak maszyna. Do tego ciągłe bóle pleców, brzucha, stres, przebodźcowanie. Aż w końcu powiedziałam stop. Oczywiście do takich decyzji są potrzebne środki finansowe, ale zbierałam je latami, więc teraz najbliższy czas chcę poświęcić na organizację moich autorskich warsztatów kierowanych do kobiet oraz pisaniu.

Jak pracodawcy albo system mogą nas mamy wspierać?

Na pewno byłoby łatwiej gdyby były miejsca w żłobkach i przedszkolach dla naszych pociech. To jest filar i jakakolwiek podstawa. Co z tego, że dostanę przydział do przedszkola, które znajduje się tak daleko, że muszę codziennie dojeżdżać do niego 40 minut w jedną stronę? Po pierwsze miejsca, po drugie może dofinansowanie do opieki dla niań. Ja oczywiście mówię tu o potrzebach zdrowych dzieci. Zupełnie nie potrafię wczuć się w rolę mamy, która zajmuje się dzieckiem niepełnosprawnym, to są dopiero bohaterki. Powinny mieć darmowe grupy wsparcia, wyjazdy na rehabilitację, uzdrowisk. Uważam, że w pierwszej kolejności powinniśmy się właśnie zająć POTRZEBAMI MAM – bo szczęśliwa matka to szczęśliwy świat dookoła niej. Przecież to jest takie proste.

Ty walczysz o swoje szczęście. A o czym dziś marzysz?

Marzę o tym, żeby na moich warsztatach i po przeczytaniu moich książek kobiety NIE BAŁY SIĘ podejmować decyzji dotyczących zmian w ich życiu. Choćby była to najzwyklejsza potrzeba pójścia na kawę bez dzieci, w samotności – żeby umiały na to znaleźć czas. Żeby potrafiły powiedzieć „basta!- szukamy opiekunki do dziecka, wracam do pracy”. Żeby umiały sprecyzować i nazwać swoje marzenia „ Tak. Koniec z pracą. Staramy się o dziecko”. Moim największym marzeniem jest pisać i szkolić i móc żyć z profitów, które przypłyną do mnie z tych prac. Czy się uda? Nie wiem. Też się boję chyba jak każdy, bo oszczędności się kiedyś przecież skończą. Ale wierzę, że Wszechświat mi błogosławi i że wspólnie znajdziemy najlepsze rozwiązanie. Mogę śmiało powiedzieć, że od 3 miesięcy idę zupełnie nową ścieżką w całkowite nieznane. Co z tego wyjdzie? Nie wiem ale ufam, że będzie dobrze, bo tę drogę obrałam sama. I właśnie tego chciałabym uczyć. Podejmowania decyzji, odczytywania życiowych znaków, słuchania głosu swojego ciała. Jest to mój pierwszy wywiad od momentu podjęcia decyzji o rzuceniu etatowej pracy. Zatem niech się dzieje.

2 myśli o

Mamo, zaopiekuj się sobą

  • Paulinast

    Wszyscy mówią róbcie dzieci, one są piękne, słodkie, ale nikt nie mówi jak będziemy się czuły, gdy nie prześpimy kolejnej nocy z rzędu, że zostajemy same sobie, bo z czasem wszyscy przyzwyczajają się do naszego narzekania, poza nami samymi. Brawo Ada, że podjęłaś tyle ważnych dla Ciebie dycyzji sama, stawiając na siebie, ma swoje zdrowie psychiczne. Nikt za nas życia nie przeżyje

    1+
  • KonKa

    Wzruszyła mnie sytuacja w pokoju Tosi – dogłębnie! Często nie słyszymy swoich dzieci, a to takie ważne i takie trudne! Ostatnio poszłam z córką na zajęcia taneczne, wyszła w środku zajęć – nie podobały jej się. Chciała iść na balet – dlaczego jej nie posłuchaliśmy? Teraz już nie chce słyszeć na temat żadnych zajęć…

    0

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Obserwuj nas

Kontakt

kontakt@mamawracadopracy.eu
tel. 783-032-114

Wsparcie udzielone przez Fundację Fundusz Współpracy w ramach projektu „Ścieżki współpracy – wsparcie dla podmiotów wdrażających współpracę ponadnarodową” współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Programu Operacyjnego Wiedza Edukacja Rozwój.

© 2020 • by Softathlon